Dobijamy wprawdzie połowy maja, ale u mnie dzisiaj będzie powrót do przeszłości i dlatego też pojawią się ulubieńcy poprzedniego miesiąca, których używałam niemal dzień w dzień, i wciąż chętnie po nich sięgam, więc niewykluczone, że niebawem znowu będę was zamęczać ich zdjęciami.
O różu L'oreal le blush wspomniałam jakiś czas temu w TYM poście, więc możecie go kojarzyć, a może macie nawet już swój egzemplarz, który upolowaliście na ostatniej promocji -49% w Rossmannie.
Odcień 105 Rose Pastel, to cukierkowy, delikatnie pastelowy róż o odrobinę satynowym wykończeniu, czyli kolor, który będzie pasować chyba wszystkim typom urody. Jest to jeden z tych kosmetyków, które łatwo się nosi, bo zawsze wygląda dobrze: nadaje policzkom subtelnego, naturalnego rumieńca, ożywia twarz i sprawia, że wygląda się po prostu bardzo świeżo i dziewczęco.
Nakładam go przy pomocy pędzla Brush Blush z Real Techniques, chociaż mniejsze i bardziej zbite pędzle także się przy nim sprawdzą.
Ciężko sobie nim zrobić krzywdę czy też smugi, więc nawet osoby niewprawione w boju makijażowym, nie powinny się go obawiać.
Oprócz klasycznego różu na policzkach, w poprzednim miesiącu królował u mnie róż NARSa w odcieniu Luster, czyli coś z kompletnie innej bajki.
Róże NARSa uwielbiam i w swojej kolekcji mam sporo odcieni, jednak nie przeszkadza mi to w poszukiwaniu swatchy kolejnych róży i pudrów brązujących, więc można się spodziewać, że prędzej czy później kolekcja ta ulegnie powiększeniu.
Luster, to prawdziwy dziwak jeżeli chodzi o kolor. Kupiłam go kiedy poszukiwałam opalonego beżu z domieszką brzoskwini, a wylądowałam z morelowym różem z małą domieszką pomarańczy i złotymi drobinkami.
Kolor może trochę przerażać, jednak na twarzy wygląda przepięknie i sprawdza się szczególnie wiosną i latem gdyż ładnie rozświetla skórę i pięknie ożywia twarz.
Na szczęście tych drobinek nie widać na skórze, ponieważ są bardzo małe i sprawiają jedynie, że kosmetyk daje taki złoty połysk.
Nie wiem dlaczego, ale przy takich kolorach uwielbiam sięgać po czerwoną szminkę, jakoś tak ten duet bardzo mi odpowiada.
Wraz z nadejściem bardziej wiosennej pogody, zachciało mi się różu na ustach, ale nie takiego mocnego, rzucającego się w oczy, tylko delikatnego, nadającego subtelny połysk i odrobinę koloru, więc pozostało mi sprawdzić co to kryje się na dnie mojego kufra z produktami do ust.
Jak łatwo się domyślić, coś wyszperałam, a tym czymś jest Clinique chubby stick w odcieniu 06 woppin' watermelon.
Chubby stick, to niby błyszczyk w kredce; produkt mocno nawilżający, który w sumie zastępuje mi często balsam do ust.
Kolor w opakowaniu wygląda na mocny, jednak spójrzcie tylko jak wygląda na skórze dłoni (ostatnie zdjęcie) - jest znacznie jaśniejszy.
Pewnie nie muszę wam pisać, że często sięgam po tę kredkę kiedy na policzkach gości opisany wyżej róż L'oreal?
Od pewnego czasu króluje u mnie konturowanie na mokro. Na początku bawiłam się jedynie paletką KOBO, jednak to produkty z paletki Laura Mercier Flawless Contouring palette wygrały i to po nie sięgam podczas wykonywania makijażu.
Konsystencja produktów jest fenomenalna, nie trzeba ich rozgrzewać, ponieważ są mocno kremowe. Oprócz tego mają genialną, mocną pigmentację i z łatwością się je rozciera.
Jak możecie zauważyć używałam już wszystkich odcieni i nawet najciemniejszy produkt do konturowania po roztarciu wygląda naturalnie i delikatnie.
TU więcej zdjęć i swatche.
Ostatni ulubieniec, to produkt do brwi ELF Eyebrow lifter & filler - z jednej strony kremowa kredka, którą nakładamy pod łuk brwiowy, a z drugiej mocno napigmentowany wosk.
Niestety nie pamiętam jaką wersję kolorystyczną posiadam, ale przypuszczam, że będzie to dark.

Produkt w użyciu jest bardzo łatwy - ja robię nim kropki na brwiach i całość przeczesuję grzebyczkiem do brwi. Tylko tyle i aż tyle ;)
Znacie te kosmetyki?
18 komentarze
Śliczne kolory choć nie moje, u mnie się sprawdza cieplejsza tonacja. :)
OdpowiedzUsuńNARSik dość ciepły:) ale tak bez przesady na szczęście :)
UsuńOba róże mi się mega podobają, może dlatego, że jestem różomaniaczką i chciałabym je wszystkie;)
OdpowiedzUsuńHehe skąd ja to znam... :D
UsuńTen róż Nars jest przepiękny! Aż szkoda, że u mnie takie ciepłe tony niezbyt dobrze wyglądają
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie można nigdzie NARSa przetestować, bo one na skórze często prezentują się zupełnie inaczej. U mnie zwykle takie kolory też nie wyglądają dobrze, ale ten to taki dziwak i prezentuje się bardzo wow!:)
Usuńten róż powinien być mój, własnie takie kolory uwielbiam i własnie nam - z ciemnymi włosami w takich najfajniej!
OdpowiedzUsuńI tu wychodzi jak dobrze jest mieć ciemne włosy! obawiałam się, że róż będzie za ciepły i będzie tak brzydko, pomarańczowo wyglądać na skórze, a tu zaskoczenie wielkie było!:)
UsuńFaktycznie pomadka do różu pasuje wyśmienicie. Fajne duo :)
OdpowiedzUsuńW sumie "stworzone" zupełnie przez przypadek:)
UsuńMmm totalnie moje kolorki. Szczególnie ten piękny, lśniący NARS <3
OdpowiedzUsuńNARSik jest cacy! :) jedyne co mnie denerwuje w różach tej marki, to opakowania;) strasznie się brudzą i ciężko to później wyczyścić:/
UsuńChubby Stick mnie kusi:) Loreala lubię od zawsze;), a niedawno kupiłam podkład Laura Mercier Silk Creme i jest super:)
OdpowiedzUsuńZarówno Chubby stick jak i chubby stick intense polecam:)!
UsuńPomadki laury są boskie! <3
Ooo Narsika widzialabym i u siebie :)
OdpowiedzUsuń;)
UsuńNars ma piękny kolor. Konturowanie na mokro to dla mnie jeszcze czarna magia, ale pięknie wygląda ta paletka Laura Mercier.
OdpowiedzUsuńDla mnie też jeszcze do niedawna tak było:)
UsuńDziękuję za każdy komentarz:) Jeżeli masz jakieś pytanie odnośnie starszego posta- proszę napisz maila, bo niestety, ale takie komentarze pod starymi notkami łatwo przeoczyć.