kolorówka
zakupy
Zakupowo: nowości z grudnia i stycznia | Inglot, NYX, Zoeva, Artdeco i inne
21 lutego 2016
Nadeszła ta pora - pora pokazania, że powściągliwość i zdrowy rozsądek to nie moja działka, bo niemal każdą okazję do zakupu jakiegoś mazidła i przetestowania go, muszę wykorzystać.
Przez te dwa miesiące przybyło trochę cieni do powiek w neutralnych kolorach, kilka kosmetyków marki, która od niedawna dostępna jest w naszym kraju, oraz wiele innych produktów, które możecie znać, bo przewijały się na wielu blogach.
Kosmetyki mineralne jeszcze kilka lat temu nie były u nas dostępne; pamiętam jak swoje pierwsze próbki minerałów zamawiałam z USA. Lata minęły, minerały podbiły serca i pojawiły się też u nas, sprawiając, że dostęp do nich jest znacznie łatwiejszy. Powstało wiele formuł oraz odcieni podkładów, a i do wyboru mamy już nie tylko te kosmetyki, ale także pudry, róże, cienie do powiek, tusze do rzęs, szminki, czy też rozświetlacze i to właśnie o tym ostatnim jest dzisiejszy post.
Słysząc o marce Lily Lolo pewnie większość z was myśli o podkładach oraz o słynnym rozświetlaczu, który królował, i wciąż często króluje, na wielu blogach, a mianowicie o Star Dust.
Kiedy czytałam recenzje o tym produkcie i oglądałam zdjęcia, miałam wielką ochotę dorwać go w swoje ręce. W końcu rozświetlacze lubię, a pozytywne opinie tylko utrwalały mnie w przekonaniu, że muszę go w końcu przetestować.
Kolejny, i ostatni już, lakier z jesiennej kolekcji Orly, DTLA.
Pokazywałam wam już głęboki, atramentowy granat ukryty pod nazwą Urban Style KLIK, była także inna niebieskość, równie piękna i trwała, a mianowicie Union Station, KLIK, więc nadeszła pora na coś innego...coś w jednym z moich ulubionych odcieni.
W skład kolekcji DTLA wchodzi sześć lakierów w różnych odcieniach (w tym jeden glitter); ja zdecydowałam się na te ciemniejsze, chociaż nie ukrywam, że wybór był trudny, ponieważ wszystkie kolory kusiły równie mocno.
Odcień, który dzisiaj pokazuję, gościł na moim paznokciach najczęściej, przez co buteleczka o pojemności 11ml, jest już do połowy opróżniona.
Pewnie wiele z was ma podobnie jak ja: pomimo masy kosmetyków, sięgamy automatycznie po te, które z jakiegoś powodu bardzo nam przypadły do gustu. Podoba nam się efekt jaki dają, lubimy je za kolory i trwałość. U mnie po miłości do matowych cieni i brązowych kolorów, pojawiła się miłość do bardziej rozświetlających kosmetyków i kolorowych odcieni.
Dla ciekawych, jak prezentowali się ulubieńcy października, tu post KLIK.
W ciągu ostatnich dwóch miesięcy namiętnie męczyłam kilka produktów; odkryłam również świetny olejek do oczyszczania mojej mieszanej cery i produkt, który pomaga mi oczyścić twarz jeszcze dokładniej, dzięki czemu stan mojej cery ma się jeszcze lepiej i coraz rzadziej wyskakują mi nieprzyjaciele.
Wiem, że trochę czasu już minęło od promocji w Rossmannie, a i na blogu pojawił się post z zakupami dokonanymi w listopadzie (choć nie tylko z tego miesiąca, KLIK), w którym znajdowały się kosmetyki, które dzisiaj będę wam prezentować, ale często przed promocjami tego typu, wyszukujecie informacji, co kto kupił, więc aby później ułatwić wam takie poszukiwania, przed wami post z moimi zakupami z ostatniej promocji.
Najnowsza, wiosenna kolekcja marki PUPA w nazwie nawiązuje do grochów, ale gdybym musiała ją krótko opisać, napisałabym, że jest ona pełna dziewczęcych, słodkich kolorów, ma urocze opakowania i przykuwająca uwagę gwiazdę całej kolekcji, którą w moim osobistym odczuciu, jest uroczy róż w kulkach.
Moda na graficzne wzory, lata 30-ste w nowoczesnym wydaniu i wielki powrót grochów, o to właśnie chodzi w Dot Shock!
W kolekcji stawiany jest nacisk na makijaż geometryczny, kontrast delikatnych i intensywnych kolorów oraz połączenie świetlistych i matowych kosmetyków.
Według marki makijaż wiosenny, to właśnie połączenie jasnych, satynowych cieni do powiek z graficzną, matową kreską w odcieniu czekolady. Do tego intensywny kolor na ustach, delikatnie zaróżowione policzki, oraz matowy bądź mocno błyszczący lakier na paznokciach, a to wszystko w odcieniach różu i brzoskwini, choć mamy tu także czerwień.
Z wiekiem zmienia się wiele; zmieniamy się fizycznie, zmieniamy swój styl, a i często swoje upodobania. Ja zauważyłam ostatnio u siebie to ostatnie.
Nigdy nie przepadałam za niebieskościami na paznokciach, wyjątkiem stanowiły rozbielone, pastelowe błękity, jednak po nie także sięgałam stosunkowo rzadko, więc nic dziwnego, że trochę się zdziwiłam, kiedy zorientowałam się, że teraz niebieskości na pazurach lądują u mnie wyjątkowo często.
Ostatnio zapałałam miłością do intrygującego Union Station z serii Color Blast od Orly i to on jest gwiazdą dzisiejszego posta.
Lakier ten pochodzi z jesiennej kolekcji DTLA, z której pokazywałam wam już granat w typowo zimowej odsłonie KLIK.
kolorówka
twarz
Lily Lolo - podkład mineralny Warm Peach i pędzel Super Kabuki w akcji
2 lutego 2016
Podkłady mineralne już od dość dawna znajdują się na liście produktów, które każdy powinien przetestować, a to głównie za sprawą efektu jaki dają oraz ich właściwości pielęgnacyjnych, a nawet leczniczych.
O ile często produkty, które kupujemy w perfumerii oraz drogerii, mają w swoim składzie coś, co niekoniecznie będzie służyć naszej skórze, o tyle te mineralne posiadają składniki, które zwykle (bo w końcu u każdego będzie inaczej) mają pozytywne działanie na naszą cerę: nie zapychają, ukrywają, to co trzeba, a przy tym nie obciążają skóry i często pomagają przy cerze problematycznej.
Oczywiście nie demonizuję innych podkładów, bo takich również używam, jednak po minerały sięgam najczęściej, a to pewnie, dlatego że najprościej w świecie nakłada się je niesamowicie szybko i łatwo, a efekt jaki dają, bardzo mi odpowiada.
Dzisiaj na tapecie jeden ze słynniejszych podkładów mineralnych jaki przewinął się w blogosferze - Lily Lolo w odcieniu Warm Peach oraz niezastąpiony Super Kabuki, także z Lily Lolo, przy pomocy którego, aplikacja minerałów jest dziecinnie prosta.