kolorówka
ulubieńcy
Ulubieńcy i odkrycia 2014 roku! czyli 12 miesięcy w kosmetycznej odsłonie
6 stycznia 2015
Rok 2014 oficjalnie dobiegł końca, małe podsuwania, listy postanowień i zakupowe były, więc nadszedł czas na przedstawienie kosmetycznych hitów oraz ulubieńców tego zeszłego roku.
Kosmetyczną odsłonę roku 2013 macie TUTAJ. Trochę tego było, ale w końcu rok też jest długi, wiele się w ciągu niego dzieje, tak więc nie ma się co dziwić, że uzbierało się kilka odkryć i hitów.
Starałam się ograniczać w wyborze kosmetyków, poniżej macie te, po które sięgam prawie za każdym razem kiedy się maluję oraz te, które uwielbiam za ich kolor, właściwości pielęgnacyjne, trwałość oraz ogólnie za jakość.
Znajduje się tu parę kosmetyków marki, za którą do tej pory nie przepadałam, ale jak widać i ja znalazłam wśród jej oferty swoje perełki.
Z oferty marki L'oreal ostatnio wynajduję wiele perełek, bez których już nie wyobrażam sobie makijażu. Do takich perełek zaliczam dwa korektory: True Match w odcieniu 02 Vanilla
oraz Lumi Magique w odcieniu 01 Light. Pierwszy stosowałam wcześniej zarówno pod oczy, jak i na niespodzianki na twarzy, ale od pewnego czasu używam go głównię na nieprzyjaciół, ponieważ nieźle sobie z nimi radził, a nie odznacza się na skórze. Pod oczy stosuję właśnie Lumi, który pięknie rozświetla, delikatne maskuje cienie pod oczami (przy większych się nie sprawdzi) oraz ukrywa moje zaczerwienienia. Polowałam na niego podczas promocji w Super-pharm (1+1), ale niestety odcień 01 Light był już niedostępny.
edit: ostatniego dnia promocji udało mi się dorwać 01 w krakowskim super-pharm. Do kompletu wzięłam odcień 02, przy okazji sprawdzę jak wygląda u mnie na skórze.
Max Factor Kohl Pencil w odcieniu 090 Natural Glaze kupiłam przez ten szał panujący na niego w blogosferze i jak widać był to strzał w dziesiątkę. Kredka ma odpowiedni odcień na linię wodną; nie jest za jasna, więc nie wygląda sztucznie, ale jest na tyle jasny, że daje efekt wypoczętych oczu. Ma ją już moja siostra oraz mama, a w końcu im bym chłamu nie wciskała;)
Ulubionym tuszem jest Maybelline Colossal Volum', który sprawia, że moje liche rzęsy nabierają objętości i długości. Nie jest to efekt wow, ale jest świetny na co dzień, za to kiedy chcę otrzymać efekt takich sztucznych rzęs sięgam po L'oreal False Lash Wings. Nie będę o nim za dużo pisać, bo recenzja ze zdjęciami pojawiła się na blogu już dość dawno temu, więc kto nie widział, a jest zainteresowany tym tuszem lub po prostu lubi mocno wytuszowane rzęsy, to zapraszam TUTAJ.
Nie będę ukrywać, że podczas szybkiego makijażu lub testowania nowej maskary, często robię sobie kuku na rzęsach. Na szczęście od pewnego czasu prawdziwym wybawieniem w takich sytuacjach jest grzebyczek do rozczesywania rzęs z Inglota. Jest to mój absolutny hit, za którego zapłaciłam chyba coś 16zł. Rozczesuje rzęsy jak żaden inny gadżet do tej pory, więc jeżeli jeszcze go nie macie, to ajjj, nie wiecie ile tracicie!.
Przechodząc do powiek zacznę od produktu, który pomaga mi utrzymać cienie na powiekach przez prawie cały dzień: TheBalm Put a Lid On It eyelid primer, czyli baza do powiek. Produkt zamknięty w miękkiej tubce z dziubkiem, dzięki czemu bardzo łatwo wydobyć kosmetyk i nałożyć go na powiekę. Jego konsystencje nie jest bardzo gęsta, dzięki czemu łatwo go rozprowadzić po całej powiece. Nie zbija się w grudki i nie roluje się, nawet przy większe ilości. Przetestowałam wiele baz do powiek i póki co, ta jest najlepsza.
Jako fanka świetlistych, beżowych i waniliowych cieni do powiek często kupuję kolejne odcienie, bo w końcu takich nigdy za wiele. Po długich zastanowieniach skusiłam się na słynny produkt MACa, paint pot w odcieniu Bare Study. Pamiętacie jak na początku pisałam, że i ja odnalazłam kilka perełek z pewnej marki? no właśnie chodzi o MACa. Ten produkt rozbudził we mnie chęci posiadania kolejnych odcieni z paint potów. Bare Study to ładny beż z dużą domieszką złota, ma przyjemną, gładką konsystencję, która nie tworzy grudek jak wiele innych produktów tego typu. Ma także genialną trwałość, nawet na moich tłustych powiekach.
Bare Study daje bardzo naturalny efekt; delikatnie rozświetlona, chociaż nałożony w większej ilości na pewno da coś mocniejszego. Podobny do niego pod względem odcienia jest Maybelline Color Tattoo w odcieniu 100 Barely Beige, ale ten produkt jest jednak odrobinę jaśniejszy, mniej rozświetlający i w porównaniu do BS wydaje się, że jest w nim odrobinę różu. Różni się także konsystencją, która jest niestety gorsza. Nadal się go dobrze nakłada, świetnie się utrzymuje na powiekach i daje ładny efekt, a jego cena jest niższa, więc niby nie ma to wielkiej różnicy, ale jednak przyjemniej sunie się palcem po MACu.
Na oba te produkty lubię nakładać cień marki L'oreal, Color Riche w odcieniu 206 Little Beige Dress, kiedy chce porządnie rozświetlić spojrzenie, nadać mu takiej świeżości lub po prostu sięgnąć po ciemniejszy kolor na ustach, bo jednak takie powieki nadają twarzy lekkości i przy ciemniej szmince nie ma tego smutnego, przytłaczającego efektu. Odcień 206 to jaśniutka wanilia z malutką domieszką różu (zarówno MAC jak i Maybelline świetnie podbijają ten odcień, sprawiając, że jego błysk jest jeszcze mocniejszy). Konsystencja jest jakby żelowa, delikatnie mokra, ciężko to określić. Bałam się, że po wycofaniu Color Infaillible będzie kiszka, a tutaj proszę, L'oreal wypuściło nawet lepszy produkt.
Cień jest świetny i nie ma co więcej o nim pisać - polecam, zwłaszcza jeżeli lubicie takie odcienie, chociaż uważam, że akurat ten produkt każdy powinien w swojej kosmetyczce.
O tym kosmetyku wspomniałam w kosmetycznych ulubieńcach roku 2013, chodzi o róż NARSa w odcieniu Sin. Słyszałam, że wiele osób uważa ten odcień za taki trupi i mało ciekawy, widać ja taka trochę dziwna, bo jak tylko go zobaczyłam, wiedziałam, że musi być mój. Jest to, według mnie, przepiękna śliwka z brązowym podbiciem o takim mroźnym wykończeniu. Zawiera złoty shimmer, ale znika on gdzieś na twarzy i nie jest widoczny, za to daje efekt delikatnie rozświetlonej skóry.
Skoro jest róż, jest puder brązujący, to musi być i rozświetlacz. Tutaj mam dwóch ulubieńców, oba dają kompletnie inny efekt na skórze. TheBalm i słynna Mary-Lou Manizer oraz kolejny produkt MACa, Mineralize Skinfinish w odcieniu Lightscapade. Mary nie trzeba przedstawiać, jest to produkt kultowy i absolutnie mnie to nie dziwi, bo daje przepiękny efekt na skórze - tworzy idealną taflę w odcieniu szampana z nutką złota. Lightscapade za to, to taki prawdziwy delikates, którego początkowo nie polubiłam, bo przywykłam do mocnego efektu jaki zapewniała mi Mary, jednak przy dłuższym używaniu zauważyłam, że także taki delikates może wyglądać fenomenalnie. Rozświetlacz MACa jest bardzo delikatny i jasny, jego odcień ciężko dokładnie opisać, bo kojarzy się po prostu ze światłem. Nie ma ani przeważającej ilości złota, ani różu - jest idealnie. Skóra po jego użyciu wygląda na naturalnie rozświetloną, nie ma tu drobinek, nie jest nachalnie i bardzo widocznie. Jest delikatnie, naturalnie i świeżo jednocześnie. Wiem, że to soft&gentle cieszy się największą popularnością, jego i także mam, ale muszę przyznać, że lightscapade jest tak samo udanym kosmetykiem, trzeba mu dać jedynie szansę.
Teraz przejdę do ust i na tym zakończę tych swoich ulubieńców. Nie cieszcie się jednak, bo sporo mazideł do ust mnie uwiodło w tym roku, więc będzie długo.
Na początek znowu trochę o mojej miłości do błyszczyków levres scintillantes od Chanel. Uwielbiam je za konsystencję, za trwałość oraz genialne właściwości pielęgnacyjne, które przebijają wiele balsamów pod tym względem. Uwielbiam je za mnogość kolorów, jakość oraz efekt. Na szczęście dla mnie i mojego portfela, już żaden odcień mnie nie kusi, ale może się to zmienić jak tylko pojawi się kolejna kolekcja.
Kolejnym błyszczykiem, który zawładnął moim sercem jest Cocoa my Coconut z serii plump your pucker od TheBalm. Kupiłam go podczas jakiejś promocji czy też likwidacji Marionnaud, więc zapłaciłam za niego znaczni mniej, niż kosztował regularnie. Lubię jasne odcienie, jednak do tego nie mogłam się przekonać, ale kusił mnie ze względu na swoje świetne opinie, więc postanowiłam zaryzykować. Chyba wiecie już czy ta decyzja była słuszna, skoro znajduje się on w tym poście? Jest to jeden z tych kosmetyków, który zupełnie inaczej wygląda na ustach, jak w opakowaniu. Wygląda znacznie lepiej i chwała mu za to!
Kolejnym błyszczykiem, który zawładnął moim sercem jest Cocoa my Coconut z serii plump your pucker od TheBalm. Kupiłam go podczas jakiejś promocji czy też likwidacji Marionnaud, więc zapłaciłam za niego znaczni mniej, niż kosztował regularnie. Lubię jasne odcienie, jednak do tego nie mogłam się przekonać, ale kusił mnie ze względu na swoje świetne opinie, więc postanowiłam zaryzykować. Chyba wiecie już czy ta decyzja była słuszna, skoro znajduje się on w tym poście? Jest to jeden z tych kosmetyków, który zupełnie inaczej wygląda na ustach, jak w opakowaniu. Wygląda znacznie lepiej i chwała mu za to!
Dla równowagi po nudziaku, pora na coś mocnego: szminka MACa w odcieniu Diva. Myślałam, że moim ulubieńcem będzie odcień Rebel, na który tak długo chorowałam, jednak to Diva podbiła moje usta. Kolor jest ciemny, taki z typu vampy i bardzo mi się to podoba. Utrzymuje się długo na ustach, schodzi równomiernie i póki co, nie wysuszył mi skóry ust, ale oczywiście trzeba je nawilżać i używać jakiegoś balsamu pod szminkę.
Ostatnimi ulubieńcami jest błyszczyk NYXa w odcieniu mauve (rlg06), który otrzymałam jako gratis przy zamówieniu ze strony Douglasa, oraz L'oreal color riche extraordinaire.
NYX ma piękny kolor, taki brudny róż z odrobiną fioletu (mauve to dobra nazwa). Zaskoczył mnie swoją trwałością oraz warstwą, która pozostaje kiedy sam kolor już zniknie. Wiecie, da się wyczuć taką nawilżającą ochronę na ustach.
Extraordinaire pokochałam za to, że konsystencją przypominają bardzo moje ubóstwiane, i niestety wycofane już, Fever Glossy od Lancome (w końcu to jedna stajnia;)). Te produkty są ciut bardziej rzadkie, ale wciąż uczucie, które towarzyszy mi podczas ich nakładania jest podobne.
![]() |
na paznokciach Models Own w odcieniu Utopia |
Do tego ślicznie pachną, dają efekt tafli na ustach i dobrze nawilżają. Odrobinę nie podoba mi się opakowanie, ale na szczęście nic złego się z nim nie dzieje, więc nie będę narzekać.
Żałuję jedynie, że nie ma u nas więcej odcieni, póki co posiadam 201 Rose Sypmhony, 401 Fuschia Drama oraz 301 Rouge Soprano.
49 komentarze
same ciekawe produkty:) najbardziej jednak mam ochotę na rozświetlacz z the balm:)
OdpowiedzUsuńOd dłuższego czasu choruję na ten rozświetlacz z MACa i coś czuję, że długo już nie będę się mu opierać. Podobnie jak przed Bare Study, który też mam na swojej zakupowej liście.
OdpowiedzUsuńSporo kosmetyków, o których pisałaś, znam i bardzo lubię. Zastanawia mnie ta maskara z L'Oreal, nie podrażnia ci oczu? Uwielbiam efekt, jaki daje, ale za każdym razem, gdy po nią sięgam, czuję jakiś dyskomfort. Nic takiego, co kazałoby mi od razu lecieć do łazienki i robić demakijaż, ale jednak coś jest na rzeczy, cały dzień odczuwam jakieś takie lekkie pieczenie. Jest to o tyle dziwne, że inne tusze tej marki nie wywołują u mnie takiej reakcji, poza tym moje oczy w ogóle do szczególnie wrażliwych nie należą.
Hehe nie ma sensu z tym walczyć:D;) lepiej kupić i się przekonać, czy był to udany zakup, czy też nie;)
UsuńJa początkowo z rozświetlacza MACa byłam średnio zadowolona, bo wydawało mi się, że w ogóle go nie widać, ale teraz bardzo go lubię:)
Nie zauważyłam nic takiego, tzn. jeżeli wytuszuję rzęsy i sporo kosmetyku trafi na górną linię (tą za rzęsami), to przez pewien czas czuję taki dyskomfort dopóki to nie zniknie, ale ogólnie nic się nie dzieje. Wiesz, może akurat w tych tuszach jest jakiś składnik, który Ci nie odpowiada - ja tak mam z tuszami Lancome: testowałam 3 i po każdym strasznie mi rzęsy wypadały :/
Sporo ciekawych kosmetyków tu widzę:) skąd zamawiasz kosmetyki marki Nars? :)
OdpowiedzUsuńZ hqhair.com i ze strawberrynet :) czekam zwykle na zniżki;) większy wybór jest na hqhair:)
UsuńWłaśnie na drugą stronę zaglądałam i widziałam, że wybór jest tam mały:) zajrze jeszcze na ta pierwsza :) a to mniej więcej kiedy są te promocje? :)
UsuńNie wiem czy obecnie jakies sa, na strawberrynet byla -10% na makijaz jakis czas temu:) na hqhair co jakis czas jest -10% kiedys chyba bylo tez -20%, ale to roznie jest i trzeba polowac ;)
UsuńBahama mama jest świetny :)
OdpowiedzUsuńColossal ale wodoodporny jest moim ulubieńcem od kilku lat :)
OdpowiedzUsuńWersji wodoodpornej jeszcze nie miałam przyjemności używać:) może w końcu się skuszę:D
UsuńUwielbiam pomadki MAC, według mnie są najlepsze. Super trwałe i nie wysuszają ust. Mam dwa odcienie viva glam gaga 2 i viva glam niki minaj. Oba uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńfakt, grzebyczek z inglota to cudo!
OdpowiedzUsuńŚwietni ulubieńcy :) MAC Lightscapade kocham bezgranicznie, jedt po prostu obłędny :) W moich tegorocznych odkryciach również znalazła się kredka MF i eliksir L'Oreal tylko w innym odcieniu :)
OdpowiedzUsuńPewnie ten nudziak ?:D
UsuńAwww, grzebyk Inglota będzie mój :)
OdpowiedzUsuńPaint Poty polecam serdecznie. "Będzie Pani zadowolona" ;)
Hehe jak to ładnie brzmi! :D miałam nadzieję, że uda mi się upolować kolejnego pp podczas promocji w Douglasie, ale niestety ;) te, które mnie interesowały były już out :(
UsuńIle perełek :)
OdpowiedzUsuńSin już od dawna i mnie kusi ;)
OdpowiedzUsuńPooooolecam! Uwielbiam go:) jeden z najpiękniejszych odcieni:)
UsuńSame wspaniałości, część produktów jest na mojej wish liście :)
OdpowiedzUsuńSame cudowności tutaj zebrałaś :)
OdpowiedzUsuńMiałam kiedyś ochotę na ten kremowy cień Maybelline, ale bardzo ciężko go dostać.
OdpowiedzUsuńJa swój kupiłam na allegro:) warto tam szukać co jakiś czas ;)
UsuńBS z Maca ląduje na mojej liście chciejstw :3 Żałuję, że z color tattoo jest tak mało kolorów dostępnych w Polsce.
OdpowiedzUsuńFaktycznie, bardzo ich mało :( no i nie ma u nas edycji limitowanych, a takie z color tattoo też się pojawiają :p
UsuńO rajciu :O tyle perełek stworzonych wprost dla mnie :D
OdpowiedzUsuńMoja siostra (antykosmetykowa ;)) Kupiła sobie niedawno puder Narsa. Miałam okazję go użyć kilka razy. Daje świetny efekt (niby mat a lekkie rozświetlenie), szkoda tylko, że rozjaśnia mi twarz :/
OdpowiedzUsuńSzminki MAC ... kupiłam 3 na wyprzedaży w Douglasie i na pewno 2 z nich razem z lakierem oddam. Jak dla mnie jakość nie idzie w parze z jakością. Szminki wysuszają mi usta, robią się suche skórki, które później szminka jeszcze bardziej podkreśla. Widać nie są dla mnie :( A szkoda, bo kolory fajne (Vegas Volt, Sunny Seoul i Coral Bliss - tą chyba zostawię)
Mnie też trochę bieli:( ale w sumie ja jaśniejsza jestem i tragedii nie ma;) z MACiem mam podobny problem z niektórymi odcieniami, Diva na szczęście jest świetna, ale może nie jestem obiektywna bo kolor mnie zachwycił ;)
Usuńświetne perełki :)
OdpowiedzUsuńO rany, ilu ulubieńców.
OdpowiedzUsuńBare Study lubię, a tego rozświetlacza nigdy nie mogę trafić w stacjonarce :-( Skusiłaś mnie też pudrem NARS :)
OdpowiedzUsuńMoże warto zamówić online?:) ja go kupiłam razem z bare study na stronie Douglasa podczas promocji :D
UsuńSporo ulubieńców, aż dostałam oczopląsu:)))
OdpowiedzUsuńKorektor L'Oreal True Match trochę jest dla mnie za ciężki pod oczy, ale czasem po niego sięgam. Tusz Maybelline i grzebyczek z Inglota świetnie mi się sprawdzają, a na Divę cały czas się czaję :)
OdpowiedzUsuńW kolorach kosmetyków do ust można się zakochać :) Piękny zestaw, aż żałuję, że nie noszę podobnie odważnych kolorów. W Nowym Roku życzę Ci kolejnych ulubieńców i tak licznej gromadki :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, A
Może zaczniesz sięgać po takie w tym 2015 roku:D?
UsuńDiva ♥
OdpowiedzUsuńPomadkowi ulubieńcy podobają mi się najbardziej:)
OdpowiedzUsuńdużo ciekawych produktów :)
OdpowiedzUsuńSuper ulubieńcy. Kilka produktów nam się pokrywa, bo ja też zamieściłąm ich w swoich ulubiecach. Cieszę się ze napisałaś o tym cieniu Loreala bo zastanawiałąm się czy ten nowy będzie zbliżony do Infilleble i będe mogłą go polecac klientkom. Nie wiedziałąm tez że Maybelline ma taki jasny cie w kremie to tez alternatywa dla moich pań zamiast Maca.
OdpowiedzUsuńCudowne królestwo Chanelków :)
Maybellina można upolować na all:) jak go kupowałam, to sporo sztuk było:) pewnie będą się pojawiać jeszcze;)
UsuńCień L'oreala jest naprawdę udany:) Infaillible też był świetny, i wciąż go mam, ale po ten sięgam zdecydowanie częściej;)
Jest i mój ulubiony bronzer! Bahama Mama rządzi u mnie w tym roku, jak i rządziła w poprzednim :)
OdpowiedzUsuńPóki co nic nie jest w stanie pobić Bahamki;)
UsuńWow fantastyczne zestawienie, widze tu same perełki i kilka kosmetyków z mojego zestawienia ;)
OdpowiedzUsuńDiva od MAC'a ma przepiękny głęboki odcień. Czy znajdziemy gdzieś u Ciebie przykłady makijaży z użyciem tego kosmetyku?
OdpowiedzUsuńPóki co, niestety nie. Jest to stosunkowo nowy nabytek ;) kiedyś próbowałam zrobić zdjęcia z nią na ustach, ale niestety przekłamywało kolor:/
UsuńMam kilku z Twoich ulubieńców: korektor True Match też 2 kolor, grzebyk Inglot, Extraordinaire L'Oreal, kredka Max Factor. Świetne kosmetyki, godne polecenia.
OdpowiedzUsuńtusz z maybelline oczywiście znam :DD ale ta pomadka Diva ;o jeeeny jaki odcień cudowny ! :)
OdpowiedzUsuńPuder Nars marzy mi się od dawna, natomiast Mary-Lou zupełnie się u mnie nie sprawdziła. Zostawiała żółtą plamę na poliku :-(
OdpowiedzUsuńDziękuję za każdy komentarz:) Jeżeli masz jakieś pytanie odnośnie starszego posta- proszę napisz maila, bo niestety, ale takie komentarze pod starymi notkami łatwo przeoczyć.