Z góry przepraszam za tytuł notki, jeżeli ktoś poczuł się urażony, po prostu tak mi się jakoś zrymowało, a że post dotyczy kremu do skóry delikatnej z problemami naczynkowymi, to i mamy małe nawiązanie do tematu ;)
Minęło sporo dużo czasu, od kiedy w moje ręce trafił krem Rilastil Intensive Delskin cream z Instituto Ganassini.
Krem zachęcił mnie do testów przede wszystkim swoim delikatnie zielonkawym kolorem, który ma niwelować zaczerwienienia na buźce. Jest to o tyle pożądane przeze mnie, że niestety kiedy tylko robi się chłodniej, moja skóra szaleje- nos i policzki mam wiecznie czerwone, i wyglądam jakby wychyliła parę głębszych, więc jeżeli coś może mi pomóc na te moje zaczerwienienia, to chętnie po to sięgnę.
Oprócz tego, krem według producenta zapewnia skórze odpowiedni poziom nawilżenia i ogranicza szkodliwe działanie promieni UV.
Mazidło zamknięte jest w tubce, która mieści 50ml kremu. Nie ma tutaj luksusu; tubka wykonana jest z metalu i kojarzy się raczej z maściami, które kupuje się w aptece, jednak takie opakowanie ma też niezaprzeczalny plus- z takich tubek łatwo wycisnąć kosmetyk.
Zapach jest specyficzny, delikatnie słodki i taki lekarski (jak niektóre tabletki do ssania).
Konsystencję opisałabym jako lekka i nietłusta- po rozsmarowaniu nie pozostawia na skórze tłustego filmu.
Teraz najważniejsze pytanie: czy krem działa?
trochę nieudana buźka dla was;) |
W pewnym stopniu pomaga ukryć zaczerwienienia, ale oczywiście nie jest to spektakularny efekt i nie sprawdzi się u osób, które mają spory rumień- to nie taki efekt jak po zielonym korektorze czy mocniejszym kamuflażu.
Podoba mi się jednak to, że krem świetnie sprawdza się w moim przypadku pod makijaż. Nie przyśpiesza przetłuszczania się skóry, nie zapycha i współpracuje z każdym podkładem: czy to mineralnym, czy w musie, czy też zwykłym w płynie.Na zdjęciach możecie zobaczyć czy krem co pomógł na drobne zaczerwienienia, czy też nie.
Według mnie widać, że skóra nie jest tak zaróżowiona jak wcześniej.
Ciekawe jest także to, że krem idealnie sprawdza się w zimie, kiedy potrzebuję mocniejszego nawilżenia, oraz w cieplejsze pory roku (lato).
W zimie idealnie nawilżał i pielęgnował skórę, nie miałam problemów z łuszczącymi się plackami czy suchymi skórkami, które często mnie męczą o takiej porze roku. Natomiast w lecie, wcale nie był za ciężki, nawet kiedy temperatura szalała. Właściwie dlatego tak bardzo lubię ten krem.
Nie uczulał, nie zapychał, pielęgnował i idealnie nadawał się pod makijaż, a do tego uspokajał moją skórę, więc możecie być pewni, że jeszcze kiedyś do niego wrócę;)
OCENA:
9/10
skład:
10 komentarze
Najważniejsze, że jesteś zadowolona :)
OdpowiedzUsuńOj jestem:) ale mam zamiar poszukać jeszcze innych kremów o podobnym działaniu;)
Usuńtrochę zniwelował te zaczerwienienia, ale faktycznie ez szału ;) Ważne, że sprawdza się również pod innymi aspektami ;)
OdpowiedzUsuńNo wiadomo, że nie ma co oczekiwać cudów, bo korektor to nie jest;) a jakby taką mocną zieleń dawał, to nie byłoby szansy go użyć tak normalnie bez makijażu:D
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńHym hym hym ciekawe! Ja tym zielonkawym kremom zwykle nie ufam ale ten wygląda zachęcająco ;)
OdpowiedzUsuńhehe ja też tak miałam:D omijałam, bo myślałam, że tylko korektor sobie poradzi, a tutaj proszę:D ale jeżeli ktoś ma mocne rumieńce, to raczej zadowolony nie będzie;)
UsuńLubię ten kremik.
OdpowiedzUsuńGdzie i za ile :D muszę jeszcze o nim poczytać :)
OdpowiedzUsuńTeraz chyba za jakieś 50zł, ale gdzie to nie wiem ;)
UsuńDziękuję za każdy komentarz:) Jeżeli masz jakieś pytanie odnośnie starszego posta- proszę napisz maila, bo niestety, ale takie komentarze pod starymi notkami łatwo przeoczyć.